Firma Ariadni Group oferuje kompleksowe rozwiązania dla biznesu. Z jej oferty skorzystać mogą zarówno mikro-, małe i jak średnie przedsiębiorstwa. Więcej informacji o działalności Ariadni Group można znaleźć na stronie internetowej firmy – https://ariadni.biz/.
Dzień dobry Panie Odyseuszu. Zacznijmy od tego, czym osoba chcąca założyć firmę powinna kierować się podczas doboru formy prawnej?
To trudne pytanie. Porównałbym to do zakupu butów. Pani jako kobieta czym się kieruje?
Wygodą.
I to właśnie chciałem usłyszeć. Forma prawna zawsze powinna służyć biznesowi, a nie odwrotnie. Nonsensem jest, by prosty warsztat samochodowy był spółką akcyjną, bo to jest przerost formy nad treścią. To tak samo jak deweloper nie powinien być jednoosobową działalnością gospodarczą. I to o to chodzi. Zawsze, żeby padła jakaś w dużej mierze dobra – i taka właściwa – odpowiedź z naszej strony na to pytanie jeśli klient je zadaje, to musi ona być poprzedzona przynajmniej godzinną rozmową, żebyśmy choć odrobinę poznali biznes naszego klienta; zatem złotego środka nie ma – odpowiadając na Pani pytanie – natomiast zawsze jak porozmawiamy i poruszymy właściwe tematy, to znajdzie się rozwiązanie.
Czy można by powiedzieć, że tam, gdzie jest duża odpowiedzialność, będziecie proponować spółkę? Jako byt niezależny od przedsiębiorcy, żeby oddzielić jego majątek od majątku firmy?
To też nie zawsze tak działa.
Nie zawsze?
Proszę pamiętać o tym, że – przy spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością na przykład – jeśli prezes w porę nie podejmie pewnych ruchów, to wierzyciele – w pewnych szczególnych przypadkach – również majątkiem zarządu mogą się zaspokoić. Właśnie między innemu temu ta wspomniana wcześniej rozmowa służy. Jeśli jest majątek i zwłaszcza jeśli jest on znaczny, no to nie proponujemy jednej spółki, a kilka – żeby rozdzielić kwestię posiadania od kwestii działania. Pytanie, ile jest tego majątku, co trzeba chronić i jaką odpowiedzialność ponosi spółka. Na tym etapie też czasami zdarza się obnażyć oszustów, więc odchodzimy od stołu. Na szczęście mieliśmy bardzo mało takich przypadków – chyba na palcach jednej ręki do policzenia – niemniej jednak zdarzają się.
Dla kogo byłaby spółka w Wielkiej Brytanii, pomoc w założeniu której oferujecie?
Dla całej masy freelancerów.
Doradzacie też freelancerom?
Jasne – cyfrowi nomadzi, wszystkie wolne zawody – przecież to jest tak szeroka rzesza dzisiaj. Jeśli taki cyfrowy nomad robi obroty, powiedzmy do stu tysięcy złotych w skali roku, to na ten moment chyba jest to najlepszy twór, zwłaszcza właśnie w tej konfiguracji, w której my to układamy.
Od czego przedsiębiorca, który już prowadzi działalność, powinien zacząć optymalizację podatkową?
Od spotkania z nami. Proszę pamiętać, że co do zasady działania mające na celu zmniejszenie podatku (tego domniemanego) na przykład wprowadzanie schematów podatkowych, co od jakiegoś czasu w Polsce jest karalne. Więc jeśli ja wymyślę schemat podatkowy, albo jako biuro księgowe zobaczymy to u klienta, musimy „donieść”, nawet sami na siebie, że stworzyliśmy klientowi coś takiego. Więc co do zasady, działania tego typu: NIE, ale rozmawiamy też o innym aspekcie działań, czyli o innych opcjach, możliwościach nie tylko tych, które mają na celu stricte optymalizację. Jeśli chodzi o przeniesienie spółki do Wielkiej Brytanii, to raczej czytamy o tym w kontekście tego, że brytyjski fiskus jest bardziej przychylny przedsiębiorcom. Na pewno zdaje sobie Pani sprawę – jeśli nie z autopsji, to z opowieści ludzi, którzy prowadzą firmy w Polsce – jak wygląda kontrola skarbowa w Polsce.
Tak, wiem jak wygląda.
My mamy kilka własnych spółek brytyjskich, a kilkaset obsługujemy. Tam kontrole wyglądają tak, że przychodzi ktoś i wskazuje błędy. Umawiamy się na przykład na trzydzieści dni na usunięcie błędów, po czym za trzydzieści dni ktoś przychodzi sprawdzić, czy błędy są usunięte, dopija kawę i wychodzi.
Z Pana doświadczenia – prawo jest tam bardziej stabilne?
Oczywiście. PwC to firma z wielkiej czwórki. Oni zrobili kiedyś badania na temat przyjazności prawodawstwa dla prowadzenia biznesu. Zbadano sto pięćdziesiąt krajów i na przykład Estonia aktualnie jest na szóstym miejscu, jeśli mnie pamięć nie myli. Kraje arabskie są w czołówce, Wielka Brytania również. Mówię Pani o miejscach od jeden do dziesięć. Mówię też o krajach arabskich, bo na przykład obsługujemy jako biuro księgowe firmę założoną przez Koreańczyka, który jest czynny również w jednym z arabskich krajów. I on w wiele rozwiązań w Polsce po prostu nie wierzył. On nie rozumiał, a ja nie byłem w stanie mu wytłumaczyć. Absurd dochodzi do tego stopnia, że on nie wierzył, że w Polsce to rzeczywiście działa tak, jak mu mówię. Wracając do tych badań, PwC zbadał sto pięćdziesiąt krajów. Polska zajęła sto osiemnaste miejsce, jeśli chodzi o przyjazność prawa dla prowadzenia biznesu. I takie „tuzy ekonomii” jak Czad, Sudan czy – uwaga – Somalia są przed nami.
To zaskoczenie.
Dla mnie żadne, bo nie znam somalijskiego, czy czadyjskiego prawa, natomiast widzę jak tu w Polsce wygląda walka z absurdami. W Wielkiej Brytanii Companies Act, czyli kodeks spółek handlowych, obowiązuje bez zmian od 2009 roku. Zmiany, które Brytyjczycy chcieli wprowadzić w 2009 roku, ogłosili w 2006 roku. Czyli każdy miał trzy lata na to, żeby ewentualnie się przygotować i coś pozmieniać. A w Polsce wiemy, że idziemy spać w jednej rzeczywistości, a budzimy się w innej.
Czy uważa Pan, że brexit wpłynie na to, jak polscy przedsiębiorcy będą mogli tam prowadzić interesy?
Wie Pani co, ja jestem – byłem – przekonany i zakładałem się bardzo mocno, że Brytyjczycy nie wyjdą. I tak podskórnie ciągle jakby wierzę w to, że nie wyjdą. Mało tego, ciągle się zakładam o dużo dobrego alkoholu. Więc albo będę cierpiał problemy finansowe, albo zdrowotne :-)
Wracając na tory powagi: na hasło brexit, jak padło w 2016 roku, to PKB – jeśli mnie pamięć nie myli – spadło o sto dwadzieścia miliardów funtów. Proszę pamiętać, że londyńskie City generuje trzydzieści procent, więc oni, gdyby mieli trzy takie Londyny, to nikt w Wielkiej Brytanii nie musiałby pracować. Natomiast duże firmy finansowe z City już szukają siedzib, na przykład w Berlinie (mieszkam w Szczecinie, więc Berlin jest mi dość dobrze znany). I ciągle wierzę w to, że zmiany, które wprowadzą po brexicie Brytyjczycy – jeśli w ogóle wyjdą – będą na tyle korzystne, że – jeśli nie ci, którzy dopiero będą chcieli przystąpić – to na pewno ci, którzy już są w brytyjskim systemie, będą profitować. Co prawda dzisiaj pandemia bardzo nam „kastruje” możliwość rejestracji nowych podmiotów, jednak popularność tematu jest tak olbrzymia, że my generalnie nie nadążamy z formalnościami.
Chciałam jeszcze zapytać o Estonię. O ile słyszałam o tym, że wielu przedsiębiorców „ucieka” do Wielkiej Brytanii, to Estonia jest dla mnie pewną nowością.
To nie jest ucieczka, tak prostując troszeczkę. Jest to trochę niesprawiedliwe, również dla polskiego przedsiębiorcy. My też jesteśmy czynni w Polsce jako polska firma i nie zamierzamy nigdzie uciekać. Nie tędy droga. Niemniej jednak przedsiębiorca, który ma potrzebę ekspansji – zwłaszcza takiej transgranicznej – i korzysta z rozwiązań brytyjskich, na przykład bardzo dużo sklepów online chce zaistnieć na brytyjskim rynku, to to jest dla niego też świetne rozwiązanie. Próbując sprzedawać na platformach typu Amazon czy eBay, jest wymagana lokalna rejestracja towaru, żeby mieć od strony fiskalnej pełną kontrolę. Jest to też sposób na to, żeby rozwinąć firmę, nie tylko „uciekać” z czegoś. Jasne, jest pewien odsetek przedsiębiorców, który w Polsce ma problem „A” czy „B” i szuka rozwiązań, bo chce prowadzić dalej firmę. Jeśli więc prawnie nie mają tego zabronionego, to rzeczywiście korzystają z angielskich rozwiązań.
A dlaczego akurat Estonia? Czy to też kwestia przepisów?
Fenomen, jeśli chodzi o stabilność. Fenomen, jeśli chodzi o podatki. Prosta rzecz: księgowy pisał jakiś czas temu prośbę o interpretację do estońskiego ministerstwa finansów. No i za parę godzin mail podpisany przez ministra finansów, osobiście. Czyli człowiek sam odpisał. Absolutna przyjazność urzędów. Dostęp do internetu wpisany w konstytucję. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent transakcji realizowanych bezgotówkowo. Sama konstrukcja poboru podatków – „niekastrowanie” firm wtedy, kiedy zarabiają. Niekaranie firm za ich skuteczność, ani za powolność w reinwestycjach zysków. Tu w Polsce koniec okresu rozliczeniowego oznacza podatek – chcesz, nie chcesz – płacisz. W Estonii nie. W Estonii jeśli spółka zarabia lata, a właściciele tej spółki nie realizują zysków w postaci dywidend, to nie występuje żaden podatek.
Wielu polskich przedsiębiorców mogło do tej pory nie słyszeć o tym kierunku ekspansji.
Większość fintechu świata jest w Estonii. Większość giełd kryptowalutowych. Skype, który pochodzi stamtąd. I tak dalej, i tak dalej. Polecam zacząć chociażby od e-rezydentury. Ciekawostka: Estonia ma niespełna milion czterysta mieszkańców, a ponad dwa miliony e-rezydentów.